Pewnie już trochę macie dość elektroniki, którą nadmiernie promuję, no cóż... dam Wam odetchnąć, ale nie na długo ;) Manchester Orchestra, ani nie pochodzi z Manchesteru, ani nie jest orkiestrą. Nie wiem w sumie ile osób jest wymaganych, aby stworzyć orkiestrę, ale Manchester Orchestra składa się z pięciu gentlemanów: Roberta, Chrisa, Tima oraz Andy'ego x2. Żeby nie było wątpliwości, panowie pochodzą z Atlanty, USA, ale nazwa zespołu odnosi się do angielskiego miasta oraz hrabstwa Manchester. Muzycy tłumaczą, że właśnie tam powstało wiele świetnych zespołów jak The Smiths, Joy Division, Oasis, New Order itd. Zaskoczę Was pewnie faktem, że Manchester Orchestra to zespół rockowy... w prawdzie trochę indie jest, ale tak jak już kiedyś mówiłam 'indie' dodają teraz do wszystkiego. Jest nawet indie metal jakby to kogoś zastanawiało, a był zbyt leniwy, żeby sprawdzić w Google. Wracając do tematu głównego, Amerykanie z Manchester Orchestra tworzą zarówno mocniejsze utwory, jak i kawałki o mniejszej sile rażenia aka melancholijne, a także spowalniacze w wersji ballad rockowych, które często nabierają tempa dopiero pod koniec piosenki.
Może zacznijmy od wolniejszych kawałków. Często odnoszą się one do Boga, przemijania, utracenia kogoś bliskiego. Takie trochę smuty, a że mam zbyt dobry nastrój to zgrabnie przejdę do tych piosenek z serii 'wolne, ale się rozkręcą'. W sumie "Where have you been?" też jest w jakimś stopniu depresyjnym kawałkiem i poniekąd wpisuje się jeszcze do tych powolnych utworów, ale to co w niej uwielbiam do emocje jakie ze sobą niesie, dlatego o niej wspominam. Natomiast do bardziej rockowych i odrobinę mocniejszych piosenek należy "Virgin" z dość mroczną linią gitarową (w tym również basową), której towarzyszy dziecięcy chórek rodem z horrorów (bo ja oczywiście namiętnie oglądam horrory, więc się znam).
Może zacznijmy od wolniejszych kawałków. Często odnoszą się one do Boga, przemijania, utracenia kogoś bliskiego. Takie trochę smuty, a że mam zbyt dobry nastrój to zgrabnie przejdę do tych piosenek z serii 'wolne, ale się rozkręcą'. W sumie "Where have you been?" też jest w jakimś stopniu depresyjnym kawałkiem i poniekąd wpisuje się jeszcze do tych powolnych utworów, ale to co w niej uwielbiam do emocje jakie ze sobą niesie, dlatego o niej wspominam. Natomiast do bardziej rockowych i odrobinę mocniejszych piosenek należy "Virgin" z dość mroczną linią gitarową (w tym również basową), której towarzyszy dziecięcy chórek rodem z horrorów (bo ja oczywiście namiętnie oglądam horrory, więc się znam).
Na zakończenie kawałek "Shake it out", w którym pan wokalista lubi sobie pokrzyczeć...w sumie o Bogu też coś tam wykrzykuje. Pierwszego kwietnia 2014 roku pojawi się czwarty album studyjny Manchester Orchestra zatytułowany Cope, więc po cichu (krzycząc ;D) liczę na kolejne dobre, gitarowe brzmienia.
składam pokłony.. chyba się zakochałam w tym zespole, dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńAch jak miło robi się na duszy, gdy takie komentarze się dostaje. Cieszę się bardzo! :)
Usuń