Chet Faker "Built on Glass"


Rozpoczynam nowy cykl postów, a dokładnie recenzji płytowych. Parę słów tytułem wstępu. Jak wiadomo, każdy ma inny gust (inaczej byłoby nudno). Niektórzy mogą się zachwycać piosenką, dla innych ten sam utwór wyda się przeciętny, a trzecia grupa uzna kawałek za słaby i nudny. Tak samo jest z albumami, a może nawet sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana. Według mnie coraz trudniej jest znaleźć album, na którym spodobają nam się (prawie) wszystkie piosenki. Jak na razie rok 2014 przyniósł mi więcej płytowych rozczarowań, niż zachwytów, ale mam nadzieję, że szybko się to zmieni. Mimo wszystko zdecydowałam się na pisanie krótkich recenzji płytowych. Koncepcja narodziła się w dniu, kiedy zdecydowałam się założyć tego bloga. Jak widzicie musiało minąć parę miesięcy, aby pomysł został wreszcie zrealizowany. Osobiście nie przepadam za recenzjami typu 'track by track', bo jak wspomniałam, każdy ma własne zdanie na temat danego utworu. Chociaż jestem szczegółowcem, to moje recenzje będa raczej ogólne, ale wspomnę o paru kawałkach, które najbardziej przykują moją uwagę. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Na początek recenzje dwóch płyt. Każda z innej bajki, ale według mnie obie trzymają poziom.


Chet Faker  - Built on Glass 


Drugi album w karierze Cheta Fakera jest bardziej stonowany i może też dlatego bardziej przypadł mi do gustu. Built on Glass to doskonała płyta zarówno do włącznia "w tle", jak i do wsłuchania się i przeprowadzenia głębszej analizy piosenek. Na krążku pojawiają się kawałki trwające mniej niż dwie minuty, które spełniają rolę przerywników, albo przy mojej interpretacji, po prostu zapowiedzi naprawdę dobrej piosenki. W niejednej kawiarni moje uszy wyłapały utwory Cheta Fakera w głośnikach. Nie ma więc co ukrywać, bo chilling w wykonaniu Australijczyka sprawdza się idealnie przy filiżance kawy. Chet po raz kolejny pokazuje, że bazując głównie na samym wokalu, można stworzyć dobrą płytę, która w tym wypadku jest jedynie okraszona elektroniką. Built on Glass jednak wciąż zaliczam do albumów specyficznych i nie najłatwiejszych dla masowego odbiorcy. Mimo to ja się mile zaskoczyłam.

Utwory warte uwagi: "1998","Talk is cheap", "Melt" ft. Kilo Kish.
Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz