Stwierdziłam, że jeszcze coś skrobnę na blogu przed moimi wojażami (nienawidzę spolszczenia tego słowa). Dość niedawno natknęłam się na zespół z LA Wildcat! Wildcat! i jak się okazało, już tylko kilka dni dzieli ich od wydania debiutanckiego albumu. Jaki będzie? - chętnie sie tego dowiem, bo ostatnio moje wymagania, zwłaszcza odnośnie muzyki indie/indie pop, poszły znacznie w górę.
Wildcat! Wildcat! (nie wiem czemu, ale kompletnie kupili mnie tą nazwą) rok temu wydali swoją pierwszą EP-kę. Od tego czasu można się było zaznajomić z twórczością dość charakterystycznego, męskiego trio, które, no właśnie, śpiewa głównie falsetem. Nie jest to częste zjawisko i jak na mój gust raczej ryzykalne, ale kto nie ryzykuje ten nie ma. Wysoki wokal supportowany jest przez nienachalne syntezetory. W utworze "The Chief" przewijają się instrumenty dęte, do których chyba zaczynam mieć słabość. Natomiast, "Mr. Quiche" brzmi tak jak indie brzmieć powinno - poprawnie, acz czymś intryguje.
Nowa płyta ukaże się 5 sierpnia, pojawią się na niej między innymi kawałki "Holloway (Hey Love)" oraz "Hero". Zwłaszcza ta druga piosenka doskonale wypadłaby w wersji live na jakimś festiwalu. Jeśli tym utworem zespół chciał pokazać swój progres od EP-ki do albumu, to zdecydowanie oceniam to na plus i czekam na więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz