sobota, 12 kwietnia 2014

House in my house

Pora na porażenie prądem w domowym zaciszu, czyli elektronikę z domieszką house. To pierwsze (elektronika, a nie porażenie prądem) zdecydowanie należy do moich słabości, a islandzki zespół GusGus* doskonale to potwierdza. 
* nazwę można również zapisywać z odstępem

Zespół powstał prawie 20 lat temu, więc i dorobek płytowy jest dość pokaźny. Warto zaznaczyć, iż albumy znacznie różnią się od siebie, ale o tym powiem za sekundę. Skład zespołu, często ulegał gruntownym zmianom i z założycielskiej dziewiątki pozostała bodajże czwórka (źródła różnie podają, wikipedii nie wierzę, ale na FB jest wymienionych czterech członków). Wraz ze zmianami w zespole, zmienił się typ granej muzyki. Ci z członków, którzy pozostali w zespole, zaczęli się interesować innymi brzmieniami, i tym o to sposobem piosenki w stylu trip-hopu zostały zastąpione bardziej tanecznymi utworami, głównie poprzez dodanie techno i house. Osobiście uwielbiam wszystkie albumy. Dziś się rozpiszę tylko o jednym z nich, ale na początek posłuchajcie jak wyglądała wczesna twórczość GusGus.


GusGus w XX wieku, jak dla mnie, ma zdecydowanie lepsze basy. Utwory są również bardziej wyraziste, jest więcej wokalu. Możecie posłuchać kawałka "Barry" pochodzącego z pierwszej płyty GusGus z roku 1995, który według mnie spokojnie mógłby robić za podkład do jakiegoś filmu. Podobnie z resztą jest z piosenką "Teenage Sensation" ( This is normal, 1999).


XXI wiek to już bardziej melodyjne utwory, więcej techno, więcej house, więcej monotonnej perkusji. Dla przykładu kawałek "Add this song" (rok 2009).


GusGus stworzył również album, który jestem w stanie słuchać godzinami, mówię o Arabian Horse z 2011 roku (na okładce piękny konik, autorstwa polskiego malarza). Może i krytycy średnio przyjęli ten album, za to ja potrafię nim wręcz przesiąknąć. Są i skrzypce, i akordeon, i różne dziwności połączone subtelnym house'owym beatem (o ile jest coś takiego jak subtelny house ;D). To urozmaicenie sprawia, że płyta potrafi zaciekawić, z resztą wszystkie płyty GusGus są na swój sposób interesujące, a także stanowią miły podkład do wykonywania innych czynności (przykładowo: długa kąpiel, nakładanie makijażu, szperanie w Internetach... albo świąteczne porządki). Całej płyty możecie posłuchać za darmo na bandcamp -> Arabian Horse (full album), bo naprawdę ciężko jest polecić tylko jeden kawałek z tego albumu... ale warto zwrócić uwagę na "Deep Inside", "Whitin you", "Magnified love" oraz cudowny "Over" i tak też zakończę ten post.
PS. kołnierz z bambusowych tyczek w teledysku jest mega!


PS  Z boku na pasku dostępne są już listy ważniejszych/większych koncertów oraz festiwali. Listy znajdują się również na fanpage'u na Facebooku (w notatkach). Listy są aktualizowane, a wkrótce pojawią się kolejne :)

2 komentarze:

  1. Brzmi zajebiście spoko, muszę przesłuchać tę płytę, bo pewnie też mogę ją pokochać. "Over" brzmi trochę "soft" mam nadzieję, że całość taka jest, to zabiorę do autobusu, podróż do domu szybciej zleci.

    Lubię mieć stąd fajną muzykę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre kawałki rozkręcają się po chwili, ale wszystkie przyjmą twą miłość z otwartymi ramionami :D

      Usuń