czwartek, 20 lutego 2014

BRIT Awards 2014 - relacja

W 2013 roku po obejrzeniu 2-godzinnego show MTV EMA musiałam napisać parę gorzkich słów, podobną potrzebę odczułam po obejrzeniu tegorocznej gali the BRITs. Osobiście uważam, że mimo wszystko europejskie nagrody muzyczne są lepsze od amerykańskich, nie wliczając oczywiście MTV EMA, gdyż tutaj głosy na poszczególne kategorie oddają osoby w wieku młodzieżowym, więc to trochę tak jakbyśmy wygrali nagrodę dzięki grupie trzynastolatków hmm... no właśnie. Wróćmy może do BRIT Awards. Od razu przyznam, że w większości kategorii miałabym dylemat z wyborem mojego faworyta. Średnio 3 z 5 nominowanych w danej kategorii mogłoby zostać dla mnie zwycięzcą, czyli 60% że będę zadowolona z werdyktu, a tu jednak, często towarzyszyło mi rozczarowanie, gdyż Brytyjczycy i ich gusta są dość przewidywalne. 
Alex Turner (Arctic Monkeys)

Galę rozpoczął świetny i pełen rockowej energii występ grupy Arctic Monkeys, której udało się zdobyć dwie statuetki w kategoriach Best Group oraz Best Album Of The Year za album AM.  Jednak jak uwielbiam Arctic Monkeys, to średnio mi się podobało ich zachowanie podczas odbioru statuetek. To, że byli pod wpływem alkoholu było widać, nawet zabrali ze sobą puszkę piwa, a przemowa... cóż, wyglądało to tak, jakby zespół robił nam wielką łaskę, że w ogóle przemawia. Natomiast, przemowa przy odbiorze drugiej statuetki zapewne przejdzie do historii. Jak wiadomo większa ilość alkoholu rozwiązuje język i człowiek zaczyna filozofować. Przemowa Alexa Turnera o tym, że rock'n'roll jest wiecznie żywy trwała dobrą chwilę. Zakończona została słowami "Invoice me for the microphone" (czyli coś a'la 'wyślijcie mi fakturę za mikrofon'), które z pewnością stały się cytatem tego wieczoru. 

Następne nagrody przyznane w kategoriach British Female Solo Artist oraz International Male Solo Artist sprawiły, że na chwilę zwątpiłam w sens dalszego oglądania ceremonii. Wygrana Ellie Goulding była do przewidzenia, i choć Ellie wydaje się być osobą bardzo sympatyczną, to jednak jeśli chodzi o głos, jest on bardzo słaby, zwłaszcza w wykonaniach live, co można było choćby usłyszeć podczas jej występu na tegorocznych BRITs. Jeśli chodzi o International Male Solo Artist, gdzie o statuetkę walczyli Eminem, Drake, John Grant, Justin Timberlake oraz Bruno Mars, to muszę przyznać, że wygrana tego ostatniego było najmniej zadowalającym mnie wynikiem. Prawda jest taka, że jakbyście posłuchali brytyjskiego radia przez parę dni, to zauważylibyście świętą aurę jaką Brytyjczycy wykreowali wokół Bruno Marsa czy Ellie Goulding. Ich piosenki są naprawdę puszczane z dość dużą częstotliwością, także akurat rezultat w tych dwóch kategoriach był do przewidzenia, pomimo lepszej konkurencji (moim zdaniem oczywiście). 

Bastille
Teraz parę słów o prowadzących, chociaż i tak wolałabym przemilczeć tę kwestię. Galę prowadził James Corden, który próbował być zabawny, cóż.. próba nie powiodła się. Brytyjski humor jest specyficzny, to fakt, jednak Corden był tak nudny i bez wyrazu, że równie dobrze mogłoby go nie być. Kompletnie z rytmu wybił mnie moment kiedy Corden wrócił się na scenę, żeby pocałować Nicka Grimshaw'a... Po co? Dlaczego? Jaki w tym sens? Oprócz Cordena mieliśmy jeszcze dwa brytyjskie emo, które wiernie prowadziły kategorię British Video. Dwóch prowadzących: jeden zaczesany z grzywką na lewo, drugi z grzywką na prawo, również próbowali być zabawni i czytać przypadkowe tweety... kolejna nieudana próba. Posiadacze Twittera oddawali głosy na 1 z 5 nominowanych teledysków. W sumie pomysł bez sensu jeśli w nominowanych znajduje się One Direction, a jak wiadomo fan base 1D na Twitterze jest przerażający pod względem wielkości. 

Beyonce
Występy live zaskoczyły mnie pozytywnie jak i negatywnie. Katy Perry jak zawsze musiała otoczyć się milionem rekwizytów i tancerzy, co niestety nie sprawiło, że jej wokal był lepszy. Na złagodzenie krytyki mogę przyznać, że Katy miewała gorsze występy. W zupełnie innym kierunku poszła Beyonce, która postawiła na prostotę (oczywiście nie licząc pięknej, świecącej sukni ;)). Wystąpiła sama na scenie, bez scenografii i niepotrzebnych tancerzy. Wykonanie piosenki "XO" naprawdę warto obejrzeć, dlatego załączam link - Beyonce "XO" BRIT Awards. Jak lubię Lorde i uważam, że jej album Pure Heroine jest naprawdę dobry, to występy live pozostawiają dużo do życzenia. Podczas BRITs mieliśmy kolaborację na żywo Lorde + Disclosure. Część śpiewana przez Lorde wypadła naprawdę słabo. Oczywistością jest, iż podczas występu przed publicznością, nawet jeśli miałaby to być grupa 10 osób, musimy utrzymywać kontakt wzrokowy z odbiorcą. Ja rozumiem, że można przeżywać piosenkę, ale śpiewanie jej z ciągle zamkniętymi oczami dobrze nie wyglądało. Na dodatek ruch sceniczny Lorde zaczyna mnie irytować, a dokładnie ręką 'na tygrysa', która drapieżnie próbuje złapać powietrze...Dalszy ciąg należał do Disclosure, którzy naprawdę miło mnie zaskoczyli bardzo dobrym wykonaniem kawałka "White noise". Również kolaboracja Bastimental/Bastillemental czyli Bastille + Rudimental zrobiła świetne show. Na dodatek Dan (wokalista Bastille) zaczął robić mash-up dwóch piosenek na żywo, co było naprawdę niesamowite, szkoda tylko, że trwało to tak krótko. 

Podczas BRIT Awards mogliśmy obejrzeć dwie niespodzianki z udziałem Kylie Minogue oraz Pharrella Williamsa, jakie przygotowali dla sowich fanów. Więc na zakończenie Priceless Surprise z udziałem Pharrella Williamsa. Takie niespodzianki to ja rozumiem! -> Priceless Surprise - Pharrell Williams

Cała lista zwycięzców dostępna pod tutaj BRITs - wyniki


2 komentarze:

  1. i dlatego wolałam spędzić wieczór z siatkówką, co by się nie wkurwiać ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z tego co widziałam, siatkówka również była bardzo emocjonująca ;)

      Usuń