wtorek, 28 stycznia 2014

Ingerencja w mapę Europy, czyli Praga na Białorusi


Białoruś jakoś nie kojarzy mi się z muzyczną żyłą złota, a jednak doczekała się ona własnej wersji Editors (zazdroszczę!). Niestety, ta radość nie trwała długo, gdyż dwa tygodnie temu zespół The Praga, o którym dziś mowa, zakończył prowadzenie działalności.:( Zespół powstał w 2011 roku w Mińsku, tworzył muzykę z gatunku rocka, a głos wokalisty według mnie naprawdę jest/był zbliżony do głosu Thomasa Smitha z Editorsów. The Praga nagrali EP-kę, parę singli i na tym się skończyło. 


Na Facebooku nie dobili nawet do 300 polubień, w sumie trochę mi szkoda, że nie udało się im wybić, bo potencjał według mnie był. Cóż... wierzę, że zaistnienie na rynku muzycznym do łatwych rzeczy nie należy, zwłaszcza gdy się pochodzi ze wschodniej Europy. W końcu ile znacie zespołów z Ukrainy, Łotwy czy właśnie Białorusi, które namiętnie są puszczane w radiostacjach? 



Ja mimo, iż prawie codziennie schodzę do internetowej kopalni muzycznej i kuję kilofem, to jednak wciąż na Wschód trudno mi się dokopać. W sumie to The Praga mnie znaleźli, a nie ja ich. Nowo powstające zespoły często followują/zaczynają obserwować przypadkowe osoby na portalach typu Twitter czy Tumblr, aby zbudować sobie fan base.  Automatycznym odruchem jest oczywiście sprawdzenie co to za zespół, posłuchaniu paru utworów i szepnięciu o nim słówkiem znajomym jeśli się nam spodoba ;). Dlatego szeptammm, a więcej kawałków do posłuchania na SoundCloud. -> The Praga - SoundCloud 


sobota, 25 stycznia 2014

Vive la France, rousse France!

Chyba właśnie tworzę kolejną teorię, tym razem odnośnie wpływu koloru włosów na karierę muzyczną. Ruda Florence Welch (Florence + The Machine) oraz Hayley Williams (Paramore) bez dwóch zdań zapisały się w historii, jako wokalistki z fenomenalnymi głosami, na dodatek każdy jest zupełnie z innej bajki.  Czy ognisty kolor włosów Francuzki ukrywającej się pod pseudonimem Owlle również wpłynie pozytywnie na jej karierę? Tego nie wiem, ale życzę jak najlepiej... chyba zostanę filozofem! ;) 

Sama Owlle przyznaje, że chce tworzyć muzykę, która zarazem będzie melancholijna, magnetyczna, a także będzie posiadała to 'coś, co sprawi, że zachce nam się ruszyć nogą... a może nawet czymś więcej ;D Przykładem może być utwór "Ticky ticky". Z jednej strony mamy magnetyzm i charyzmatyczny wokal podczas zwrotki, a z drugiej strony słodki, rytmiczny beat podczas refrenu.


Teraz czas na wspólne interesy Owlle z Depeche Mode. Zacznijmy od tego, że panowie z Depeche Mode aka weterani muzyki elektronicznej zwrócili się z prośbą do Owlle o wykonanie remixu piosenki "Heaven" z ich najnowszego albumu, ale to nie wszystko. Francuzka również stworzyła cover do ich hitu z lat 90-tych "Enjoy the silence". Wydaję mi się, że i tym razem dała radę. :) 


Utwory "Without Devotion" czy "Disorder" również zawierają dream-popowe brzmienia, a także można próbować doszukiwać się w nich inspiracji muzyką Depeche Mode. 





środa, 22 stycznia 2014

Chilling w wersji australijskiej

Dziś pozwiedzamy stany australijskie, a dokładnie jeden stan - Queensland. Zarówno trio MTNS, jak i The Kite String Tangle pochodzą z miasta Brisbane. Co jeszcze ich łączy? Oczywiście muzyka jaką tworzą, czyli elektronika z domieszką indie. Muszę przyznać, że oba zespoły idealnie wpasowują się jako podkład, choćby do buszowania po internecie. 

MTNS (Mountains) tworzą Joseph Thiang, Tom Eggert oraz Robbie Hellberg.

Zacznę od kawałka "Fears". Łagodny głos Toma Eggerta, rytmiczne elektroniczne beaty, syntezatory i to wszystko w bardzo przystępnym opakowaniu. Zespół jak na razie wydał jedynie EP-kę, ale jak ktoś jest zainteresowany i chce więcej, to polecam odwiedzić profil MTNS na SoundCloud (https://soundcloud.com/mtnsmusic)



The Kite String Tangle to solowy projekt Danny'ego Harleya. 

Harley podobnie jak MTNS tworzy bardzo przyjemne, nostalgiczne brzmienia. "Given a chance" to utwór z wpadającą w ucho melodią i ciepłym wokalem. Cóż, uważam, że mimo wszystko w ten rodzaj muzyki trzeba się po prostu wczuć, ale trzymam za Was kciuki. Z ciekawostek mogę dodać, iż The Kite String Tangle wykonało cover piosenki Lorde "Tennis Court" (w końcu Lorde jest z Nowej Zelandii, a to tak po sąsiedzku z Australią ;D). Cover do posłuchania tutaj -> "Tennis court" cover.




niedziela, 19 stycznia 2014

Pop przesiąknięty soul'em

Wiele muzycznych magazynów wymienia Johna Newmana jako obowiązkowego artystę, którego należy/ powinno się/ trzeba zobaczyć live w 2014 roku. Prawdę mówiąc, podpisuję się pod tym i z chęcią bym się przeszła na jego koncert. John jest młody i niesamowicie utalentowany, a jego rytmiczne, popowe kawałki, naprawdę z łatwością wpadają w ucho.

John Newman, urodził się w 1990 roku w Anglii, dlatego też automatycznie trafia na moją listę 'Młodzi, a zdolni'. John jest na dodatek ambitny i zaangażowany w to co robi. Sam bowiem pisze teksty swoich piosenek, tworzy ich remiksy, pisze scenariusze teledysków, a nawet projektuje własne ubrania. 

Początku jego kariery należy się doszukiwać we współpracy z Rudimental. Nagrali razem dwa utwory "Feel the love" oraz "Not giving in". Ten pierwszy dość szybko stał się numerem #1 na brytyjskich listach przebojów. 

Newman jest właścicielem naprawdę bogatego głosu. Tworzy głównie utwory pop'owe, a jednak potrafi dodać niesamowite soulowe brzmienia, które sprawiają, że jego muzyka staje się oryginalna (porównując z tym, co obecnie możemy znaleźć na rynku muzycznym). Słuchając "Stay the night" naprawdę czuję się jakbym powróciła do lat 60-tych. Ten kawałek jest wręcz przesiąknięty soulem! (Ktoś chciał chyba brzmieć jak Otis Redding i chyba temu komuś się udało ;))


W październiku 2013 roku Brytyjczyk wydał swoją pierwszą płytę Tribute. Znajduje się na niej mnóstwo popowo-soulowych utworów, wliczając bardzo rytmiczny singiel "Love me again" oraz "Cheating". To co cieszy mnie najbardziej to fakt, iż John świetnie brzmi na żywo...a jak wiemy, różnie z tym bywa. Także, wracając do słów rozpoczynających ten post. Tak, John Newman zdecydowanie trafia na moją listę 'must seen live', więc jakby ktoś szukał towarzystwa na koncert, to polecam się. :D






czwartek, 16 stycznia 2014

Cover part 3. - slow motion

Dzisiejsze hasło posta to: wietrzenie szafy aka stare kawałki w nowej odsłonie. Obstawiam, albo chociaż mam nadzieję, że część z Was kojarzy australijskie rodzeństwo Stone - Angusa & Julie. (Tak, to oni wylansowali przebój "Big jet plane"). Folkowe, często melancholijne oraz akustyczne piosenki to zdecydowanie ich numery popisowe. I właśnie w takiej tonacji są utrzymane covery jakie zamierzam Wam zaprezentować. 

Na pierwszy ogień, piosenka z musicalu Grease (1978) z Johnem Travoltą i Olivią Newton-John w rolach głównych. "You're the One That I Want" kojarzona raczej jako wesoła, skoczna piosenka, której układ taneczny podświadomie wykonuje się w głowie, zamieniona przez Angusa i Julie... w raczej powolną, słodką, romantyczną piosenką, a przy wysokich dźwiękach, aż dreszcze przechodzą! 
-> oryginał z filmu Grease "You're the one that I want"


Istnieje jeszcze jedno nagranie tego coveru, jednak jest ono jeszcze wolniejsze i smutniejsze. Jeśli nie macie skłonności depresyjnych to zachęcam to przesłuchania wersja nr 2 "You're the one that I want" (cover).

Kiedy Grease wchodziło na ekrany, na świat przyszła utalentowana Kanadyjka - Nelly Furtado (takie tam nieświadome podkreślenie narodowość ;)). "Say it right" przebój z 2006 roku wałkowany dość długo przez większość radiostacji. Zapewne pamiętacie ten kawałek, a może nawet zdążył się on Wam znudzić, dlatego proponuję nową wersję tego utworu. Beaty zamieniono na bębenki, dodano oczywiście gitarę akustyczną i jeszcze spowolniono tempo. Jak dla mnie efekt końcowy - zaskakujący.
 -> oryginał "Say it right"



niedziela, 12 stycznia 2014

Pozostając w ukryciu...

Pora sięgnąć do korzeni, a raczej korzonków bo BOKKA to młoda polska formacja powstała w 2013 roku. Owiany tajemnicą zespół w ciągu zaledwie paru miesięcy zdążył zostać doceniony przez zagraniczne media i magazyny muzyczne. Dlaczego owiany tajemnicą? Mianowicie BOKKA ukrywa swoją tożsamość sceniczną. Nie ważne ile godzin spędzilibyście szukając informacji o członkach zespołu w Google, prawdopodobnie i tak byście nic nie znaleźli, nawet jednego zdjęcia, jednego nazwiska (no chyba, że są to wasi znajomi;)). Artyści tłumaczą, iż pozostanie zespołem incognito jest zabiegiem, który ma za zadanie zwiększyć skupienie odbiorcy na muzyce. Co ciekawe, również podczas pierwszego występu twarze artystów były zasłonięte...także pewnie nie było co liczyć na zdjęcie z wokalistką ;D. 


Muszę przyznać, że ta tajemniczość wykreowana przez BOKKę jedynie zwiększa moją ciekawość i z pewnością rozważę pojawienie się na ich warszawskim koncercie w marcu. Osoby wybierające się na tegoroczną edycję festiwalu Open'er, również będą mieli okazję posłuchać tego alternatywnego, elektronicznego, dream-pop'owego zespołu. 

Nie ma co tu dużo mówić, "Town of strangers" to po prostu mistrzostwo.


Ale to nie koniec ciekawostek na dziś. BOKKA w swoich piosenkach często stosuje dość... niespotykane instrumenty. W utworach możemy usłyszeć różne naturalne dźwięki jak potrząsanie butelki z wodą czy na przykład dzwonek telefonu w kawałku "K&B" - więc nie zdziwcie się, że 'coś dzwoni' ;)


PS Z ogłoszeń parafialnych dla zainteresowanych:
- debiutancki album zespołu jest już dostępny w sklepach
- zachęcam zaglądać od czasu do czasu na oficjalny fan page zespołu na Facebooku (BOKKA - facebook), gdyż BOKKA są w trakcie ogłaszania trasy na rok 2014 

środa, 8 stycznia 2014

Beast of America, czyli muzyka z pazurem


Pozostajemy w USA, lecz zmieniamy stan, ba zmieniamy wybrzeże! Dziś ocean & plaża, czyli Kalifornia! (jak tak dalej pójdzie, to nauczę Was mapy Stanów hah!) Znowu będzie rockowo, ale tym razem z przytupem - Nico Vega. Jeśli byliście w potrzebie porządnej dawki energii, to trafiliście idealnie. 

Charakterystyczny głos wokalistki, któremu często w mocniejszych kawałkach towarzyszy chrypka, zdecydowanie dodaje utworom pazura! Power, który emanuje z piosenek, aż prosi się o wykorzystanie. Nie namawiam tutaj to rozwalania mieszkania, czy robienia kolejnej parodii utworu Miley Cyrus "Wrecking ball", po prostu dobrze jest mieć kawałek, przy którym można się wyładować lub który nas zmotywuje to zrobienia jakiś niesamowitych rzeczy. Z tego całego podekscytowania dziś będą trzy piosenki ;D 

Numero uno, piosenka z cyklu: trzeba gdzieś wyładować swoją wściekłość, czyli "Fury oh fury". Możecie na przykład podjąć się zrobienia obiadu, w tym celu weźcie tłuczek w swoje ręce i zróbcie sobie schabowe z niezłym muzycznym podkładem. 


A teraz czas na nowy hymn Ameryki - "Beast". Zarówno oryginalna wersja jak i wersja akustyczna są perfekcyjne. Niby jest to ten sam utwór, zaśpiewany przez ten sam zespół, a jednak jak dla mnie są to dwie różne piosenki. Sami posłuchajcie :) 



oraz link do akustycznej wersji -> "Beast" wersja akustyczna

Na koniec piosenka "Easier", której pierwsze dźwięki przypominają mi serial "Przyjaciele". Był to również pierwszy kawałek Nico Vega jaki usłyszałam. Mówiąc szczerze, dopiero po drugim przesłuchaniu całkowicie się zakochałam... zwłaszcza w refrenie, który idealnie wpasowuje się w okres przedsesyjny, a także może posłużyć jako dobre motto dla osób zmagających się z jakimikolwiek problemami. 
Brace yourself it's gonna get easier...



sobota, 4 stycznia 2014

Eksperymenty z Hoboken

Yo La Tengo to amerykański zespół z Hoboken (New Jersey), który powstał w 1984 roku. Dorobek na chwile obecną to trzynaście albumów studyjnych!, więc mogłoby się wydawać, że Yo La Tengo są dość znani, jednak nadal nie znam wielu ludzi, którzy w ogóle o tym zespole słyszało. Może właśnie dlatego zdecydowałam się o nich napisać... W sumie takie moje zadanie - powiększać Waszą wiedzę muzyczną, wliczając zespoły 'dziwne, dziwniejsze, yyyyy, mało znane, znane tylko Dżoanie' itd. ;)


Oczywiście nie przesłuchałam wszystkich albumów Yo La Tengo, ale mogę zapewnić, że mają parę dobrych kawałków. Czasami jest melancholijnie jak w przypadku "Tears are in your eyes". Delikatna perkusja, powolna gitara, spokojny wokal - wszystko idealnie się razem komponuje. Polecam słuchać wieczorami. 


Niekiedy jest bardziej eksperymentalnie, w końcu Yo La Tengo tworzy utwory indie rockowe, dream pop'owe czy właśnie z gatunku rocka eksperymentalnego, który słynie z innowacyjnego użycia instrumentów i elementów rytmicznych. I tak o to możemy doświadczyć elektroniki pomieszanej z instrumentami smyczkowymi w utworze "Here to fall" czy afrykańskie(?) bębny w refrenie "Autumn sweater" .


PS Na albumie And Then Nothing Turned Itself Inside-Out (2000) znajduje się najwięcej moich ulubionych utworów. Oprócz "Tears are in your arms" polecam również psychodeliczny kawałek "Everyday", a także "You can have it all"'(tego to nawet Jared Followill z Kings of Leon słucha ;D)