Dzisiaj mam dla Was odrobinę białego hip-hopu. Posiadaczem dość zobowiązującego przydomka "James Dean of rap" jest, pochodzący z Kalifornii, Gerald Earl Gillum, znany jako G-Eazy i to właśnie o nim powiem Wam słów kilka. Postaram się za bardzo nie rozpisywać (w prawdzie zawsze jak tak powiem, to wychodzi mi tasiemcowej długości post, cóz... zobaczymy).
G-Eazy już od wczesnych lat interesował się muzyką. Na studiach był członkiem zespołu Bay Boyz i też w tamtym czasie wypuścił swój pierwszy album The Epidemic LP (2009). W sumie jak na tak młodego wykonawcę (Gerald ma 25 lat), dorobek trzech płyt w przeciągu 5 lat naprawdę imponuje. O G-Eazy zrobiło się głośno, gdy świat usłyszał piosenkę "Runaround Sue" (tak, był taki przebój w latach 60-tych). Cała zabawa polega na tym, że G-Eazy połączył pop'owy oryginał z rapem. Trzeba przynać, efekt jest interesujący.
"Far Alone" na chwilę obecną jest moim ulubionym kawałkiem przystojniaka z USA. Chwytliwy, letni beat w tle, specyficzny styl rapowania G-Eazy i doskonale wpleciony wokal Jay Ant.
Ciekawe jest również to, że mało która piosenka jest wykonywana tylko przez G-Eazy. Tak na oko humanisty powiedziałabym, że 95% jego utworów jest kolaboracją z artystami zarówno wielkiego kalibru, jak i tymi mniej znanymi (przynajmniej ja o nich jeszcze nie słyszałam).
To co najbardziej podoba mi się w muzycę, którą tworzy G-Eazy, jest oprawa wokół wokalu. Wyważone beaty, przeplatająca się elektronika, a przede wszystkim to, że piosenki są od siebie różne. Przykładem może być utwór "Let's Get Lost" ft. Dewon Baldwin z przewijającym się słodkim, żeńskim głosem, czy mocniejszy i mroczniejszy "Lotta That" ft. A$AP Ferg i Danny Seth. PS. Dla fanów teledysków polecam "Almost Famous" i "I Mean It" ft. Remo.
Jejejejeje, czuję się współwinna posta, ostatnio podsyłałam Ci jego kawałek <3
OdpowiedzUsuńYup i mówiłam, że znałam wcześniej gościa ;D ale tak, natchnęłaś mnie, żeby akurat o nim napisać
Usuń